Wydaje się wszystkim, że dzięki słonecznej pogodzie czas żniw mamy już za sobą. Jest więc po zbiorze najważniejszych zbóż uprawianych w naszym kraju, w tym także pszenicy. Pszenica od dziesiątków lat jest traktowana w naszej kulturze jako podstawowy składnik chleba naszego powszedniego. Niestety jej współczesna odmiana to dzieło genetyków. Jest więc jednym z najbardziej zmienionych genetycznie produktów żywnościowych. Zmieniono w niej bowiem wszystko, aby uzyskać wyższe plony. Jest więc odporne na pleśń, suszę, wysoką temperaturę, a przede wszystkim na wiele środków chwastobójczych. Ma duże i grube kłosy npo to, by ziarna z nich mogłoby być jeszcze więcej.
Prawdą jest, że to najważniejsza z roślin uprawianych na świecie. Wiemy, że zaspokaja około 20 % zapotrzebowania kalorycznego mieszkańców naszej planety ale już o jej związku ze stanami zapalnymi w jelitach niekoniecznie. Pszenicy przypisuje się związek z zapaleniem stawów, chorobami serca i próchnicą, schizofrenią, a nawet z chorobą Alzheimera i stwardnieniem rozsianym. Przypisuje się jej także wzrost zachorowań na cukrzycę. Dostępne są przecież wyniki badań, które potwierdzają, że dieta uboga w produkty zawierające mąkę pszenną skutecznie obniża ryzyko rozwoju tej choroby. Ponadto wiele pisze się o tzw. alergii na pszenicę. Jej objawy trudno jest łączyć z pszenicą ale nie wolno lekceważyć wydętego brzucha, zmian nastroju, biegunki lub zaparcia, wysypki, a także bóli stawów i mięśni. Takie stwierdzenia jednak nieskutecznie odstrasząją i nie powodują nagłej rezygnacji z chrupiących bułek, choć dr Wiliam Davis w książce „Dieta bez pszenicy” pisze, że „pszenica jest wyjątkowym pokarmem, gdyż w ciekawy sposób wpływa na mózg, wywołując skutki podobne do działania opiatów. To tłumaczy, dlaczego niektórym ludziom niezwykle trudno jest wyeliminować ją z diety. Nie chodzi wyłącznie o brak determinacji, niedogodności czy przełamanie ugruntowanych nawyków; to kwestia zerwania związku z czymś, co przejmuje kontrolę nad twoją psychiką i emocjami w sposób zbliżony do tego, w jaki heroina panuje nad zrozpaczonym narkomanem”.
Choć dietetycy proponują i to z bardzo różnych powodów zamianę białej kromki na kromkę pełnoziarnistego chleba pszennego, to w rzeczywistości problem jest zdecydowanie poważniejszy. Prawda jest taka, że im więcej pszenicy jemy, tym wyżej i częściej rośnie poziom cukru w naszej krwi a to już nie jest dobrą odpowiedzią na epidemię cukrzycy, która niebawem nas dotknie. Pszenica jest wszechobecna a jej składniki jadamy praktycznie w każdym posiłku. Nie omijają nas chleby, bułki, makarony i ciasta, a także słodkie przekąski. I słodycze, soki i napoje zawierają pszenicę w postaci syropu glukozowego. Cóż z tego, że tak dużo wiemy. I tak niewiele z tej wiedzy korzystamy. Przecież z pszenicą kojarzy i łączy się gluten. Od lat wiemy, że to kompleks białkowy powodujący zanik kosmków jelitowych. Upośledza więc wchłanianie pokarmu. Mimo że jemy, nasz organizm nie otrzymuje a raczej nie wchłania wystarczającej ilości składników, w tym witamin i minerałów. Stąd mogą pochodzić bóle głowy, migreny czy niepohamowany apetyt.
Niepohamowany apetyt na bywanie w mediach niestety w dalszym ciągu panuje. Panuje więc także w naszym mieście. Tak jak codzienne zapotrzebowanie na świeże pieczywo pszenne, tak ma się codzienna tendencja do publicznego prezentowania siebie. A oprócz siebie – także swoich poglądów i przede wszystkim umiejętności bezkrytycznej oceny samego siebie. Przecież łatwiej jest prezentować się przed kamerami w towarzystwie znanych polityków, artystów i młodych – ślicznych pań znanych z TV, niż na tle nieremontowanych ulic i nierównych chodników. Łatwiej prezentować się w tle świeżej zieleni i ziół, niż w niezagospodarowanych parkach i bulwarach. Na wszystko patrzymy bezkrytycznie jak na świeże, śliczne, pszenne bułeczki, które jak napisałam na wstępie, mogą być powodem niestrawności i wzdęć. Oby niezbyt długich i uciążliwych.