W jadłospisach wielu z nas odnaleźć można serki homogenizowane. Przygotowuje się je z pasteryzowanego mleka wzbogaconego w chlorek wapnia, potraktowanego zakwasem czystych kultur bakterii fermentacji mlekowej i niewielką ilością preparatu podpuszczki. Ich otrzymywanie polega na wirówkowej metodzie oddzielania skrzepu od serwatki. Powstaje w ten sposób rozbita lecz jednolita masa, którą później miesza się z pasteryzowaną śmietanką i, w zależności od potrzeb, różnymi dodatkami smakowymi.
Serki homogenizowane skierowane są głównie do osób poszukujących nowoczesnych i wygodnych, a więc szybkich do spożycia produktów. Rośnie zatem zainteresowanie nimi dzieci, rodziców dzieci oraz konsumentów dbających o zdrowie i smukłą sylwetkę. Nie bez powodu wprowadzono na rynek ładnie opakowane produkty potraktowane kolorowymi obrazkami i ilustracjami bajkowych postaci. Nie bez powodu wprowadzono także produkt 0% tłuszczu ze składnikami sprzyjającymi perystaltyce jelit (takich jak śliwki suszone, jabłka czy gruszki).
Homogenizowane zachowują świeżość, nie psują się i nie rozwarstwiają. Nie wytrąca się w nim śmietana. Są ładne, smaczne i idealnie zmieszane. Nie jest także tajemnicą, że w wyniku homogenizacji powstaje mieszanina, którą zdecydowanie prościej się zarządza. Powstaje taka jednorodną papa, którą łatwo można sterować. Zawsze pod kontrolą odpowiednich służb, warunków i czasu przechowywania. Niestety, jak się okazuje, za naszym przyzwoleniem.
Ideą procesu homogenizacji jest rozbicie dużych cząstek tłuszczów zawartych w mleku, co przeciwdziała zbieraniu się tłuszczu na powierzchni… Masa staje się jednolita, nierozpoznawalna, bez możliwości wyodrębnienia czegoś ciekawego. Nikt nie odstaje, wszyscy są podobni. Prawie idealni. Jak w teraźniejszych czasach.
Oto mimo sprzyjającej sytuacji gospodarczej obserwujemy masową emigracją z kraju, regionu i miasta. Borykamy się z zapaścią demograficzną, stąd coraz mniej nas w mieście. Obserwujemy także niewydolność wielu instytucji, które z założenia powinny nam pomagać lub sprzyjać. Towarzyszy temu oczywiście wiele teorii spiskowych, bankructwo autorytetów i ideałów czy najzwyklejszy brak poczucie jakiejkolwiek wspólnoty. A wszystko w poszukiwaniu lepszego życia.
Z drugiej strony, stajemy się bardzo podobni do siebie. Niemal identyczni mimo, że brak różnorodności to wstęp do niezadowolenia, frustracji i wielu rozczarowań. Już nie jako konkretny ale przeciętny (homogenizowany) obywatel chodzimy do pracy, robimy zakupy w podobnych sklepach, spłacamy kredyty, oszczędzamy na krótkie wakacje. I w pogoni za identycznością zawsze rezygnujemy z cząstki siebie. Nie jesteśmy zadowoleni ze swego losu, mamy powody do narzekania i nie doceniamy własnych sukcesów. Oglądamy seriale, pielęgnujemy przyjaźnie z ekranu. Nie interesujemy się sąsiadami zza ściany.
Mimo, że od czasu do czasu możemy coś zmienić odrywając się od tej jednolitej substancji, i tak większość z nas swą szansę traci bo z tego po prostu rezygnuje. Z czego? Z osobistego wypowiadania się w ważnych sprawach zamiast ukrywania się za anonimowym komentarzem na internetowym forum. Zamiast tego uczestniczymy w obrażaniu kogoś, kto na to nie zasłużył. W sprawianiu przykrości tym, którzy przykrości innym nie sprawiają. W wypisywaniu informacji nieprawdziwych. Bo niby tacy odważni, niby posiadający informacje lepsze niż ten, którego sprawa dotyczy, a brakuje odwagi … by zamiast słowa „gość” podpisać się własnym imieniem i nazwiskiem.
To właśnie stan potwierdzający obecną homogenizację, której nie toleruję i z którą nie chcę się pogodzić. I choć proces homogenizacji wyprzedził (unowocześnił) technologię otrzymywania niepowtarzalnych, normalno-naturalnych, czasami zbyt kwaśnych twarogów, to nie ma mojej zgody na znak „równa się” pomiędzy nimi.