Na hasło „jaki barszcz?” większość z nas reaguje odpowiedzią – barszcz biały, barszcz ukraiński czy barszcz czerwony. To jednak bardzo ograniczony asortyment, który nie w pełni wykorzystuje kuchenną wiedzę i możliwości. Słowo barszcz powinno kojarzyć się z zupą o smaku kwaśnym. Zatem barszczem nazywać musimy zupę, której podstawą może być zakwas żytni, kapusta kiszona, zakwaszone lub zaprawione octem buraki, kwaszone ogórki albo zwykły szczaw. Mamy więc w zanadrzu mało znany barszcz ogórkowy, barszcz pomidorowy ale przede wszystkim wigilijny barszcz grzybowy.

Na wigilijnym stole zupa grzybowa jest niewątpliwie daniem wyjątkowym, ponieważ konkurować musi z powszechnie lubianym barszczem czerwonym. Jemu przecież towarzyszą własnoręcznie przygotowane uszka. Grzybowa takiego dodatku nie znosi. Konkurencja trudna ale „do wygrania”. Niestety tylko pod jednym warunkiem. A mianowicie grzyby, które stanowią bazę dania, są jadalne i to, jak mawiał znajomy, nie tylko raz w życiu.

Barszczem grzybowym jest jak klasyfikacja wydatków budżetowych naszego miasta. Zawiera bardzo dużo składników. Oprócz włoszczyzny, grzybowego wywaru i grzybów pokrojonych w wąskie paski, jest śmietana, sól, pieprz oraz sok z cytryny. Niektóre składniki muszą być do niego dodawane w sztywnych, zawsze dobrze sprawdzonych i odmierzonych proporcjach. Są jak budżetowe wydatki bieżące kojarzone z funkcjonowaniem słupskiej oświaty, opieki społecznej czy niezbędnym remontem chodników i ulic. Inne stanowią element twórczości samego autora, choć zdarza się, że czasami ten sam może i powinien z nich zrezygnować.

Przygotowany projekt budżetowy – matematycznie bardzo poprawny jest nie do przyjęcia bez wprowadzenia stosownych poprawek. Wnikliwe jego czytanie potwierdza niedoszacowane wydatki i dochody bieżące, które mogą zmienić się pod wpływem jednej sejmowej nocy. To właśnie prognozy dotyczące subwencji legną w gruzach, gdy okaże się, że pierwszego września nie będzie sześciolatków w szkole. Pozostaną w przedszkolach jako grupa niesubwencjonowana czyli ich funkcjonowanie będzie tylko zadaniem własnym naszego miasta. Za chwilę okaże się, że w budżecie zabraknie 10 milionów na rozwiązanie tego problemu. Nie wspomnę o potrzebnych remontach, na które czekają szkolne korytarze, aule i toalety. Brakuje i tym razem środków na doposażenie wszystkich pracowni komputerowych i zawodowych. Nie ma szansy na wzbogacenie zasobów szkolnych świetlic i bibliotek. Co więc należy zrobić? Z czego zrezygnować? Na czym oszczędzić? Tutaj potrzeba naprawdę dobrego kucharza – mistrza, który spowoduje że danie będzie jadalne, bezpieczne i zdrowe dla wszystkich. A to się jeszcze okaże na zakończenie tego roku……..

Pin It on Pinterest

Share This