We wrześniu do szkoły pójdą obowiązkowo dzieci urodzone w pierwszej połowie 2008 r., mimo że wcześniej planowano edukację szkolną dzieci całego rocznika. Dzieci przecież wcześniej niż „za naszych czasów” osiągają dojrzałość szkolną i w większości są gotowe do podjęcia nauki szkolnej. Mają szeroką wiedzę i bogaty zasób słów. Potrafią obsługiwać telefon, telewizor czy komputer lepiej niż ich dziadkowie. Wielokrotnie byli już poza granicami naszego kraju i posługują się podstawowymi zwrotami w języku angielskim. Wiedzą dlaczego warto uczyć się języków obcych.

Zapewnienie dostępu do edukacji jest najlepszym sposobem na wyrównanie szans edukacyjnych wszystkich dzieci bez względu na ich status społeczny czy adres zamieszkania. Sam pomysł posłania sześciolatków do szkoły jednak wzbudza masę kontrowersji i protestów mimo, że dzieci w tym wieku w szkole były „od zawsze”. Rodzice protestują, organizują różnego rodzaju akcje, a przede wszystkim szukają pomocy w poradniach. Wielu z nich nie ma pewności, czy ich dziecko poradzi sobie w szkole i czy we wrześniu będzie gotowe do nauki oraz kilkugodzinnego siedzenia w ławce. Wielu na przekór pomysłodawcom i ustawodawcy szuka powodów odroczenia tej decyzji. Ten powód  uważam za najważniejszy i choć zdaniem przeciwników zmiany polskie szkoły nie są jeszcze przygotowane na przyjęcie małych dzieci, będę bronić samej idei. To prawda, że niektóre z nich są w złym stanie technicznym, brakuje odpowiednich sal lekcyjnych, panuje przepełnienie czy brak podziału na strefy dla młodszych i starszych uczniów. Prawdą jest także fakt, że dawniej sześciolatki także były w tym samym budynku co młodzieńcy kończący ósmą klasę.

Wydaje się, że w najlepszej sytuacji są takie szkoły (np. małe szkoły wiejskie), gdzie dostosowano sale do przyjęcia małych dzieci, bo zarówno 5 – latki i 6 – latki w budynku szkolnym są już od dawna. Tam jednak bardzo często w tym samym budynku co szkoła podstawowa, mieści się gimnazjum, co jest do opanowania.

Jak się okazuje dużym problemem polskich szkół, o którym się mówi, jest odpowiednie wyposażenie sal. Według MEN każda sala lekcyjna ma mieć dwie części: edukacyjną (wyposażoną w tablicę, stoliki i krzesełka) oraz rekreacyjną (nadająca się do zabawy, wyposażoną w sprzęt audiowizualny, komputer, mapy, gry i zabawki, tematyczne kąciki zabaw oraz biblioteczkę. W sali powinny być także szafki, aby dzieci mogły zostawić w nich swoje rzeczy). Po obowiązkowych zajęciach opiekę na dzieckiem powinna przejąć świetlica i to tak zorganizowana i podzielona na grupy, aby skupiały one dzieci w tym samym wieku.

Ciężar odpowiedzialności za wprowadzenie reformy przesunięto jednak na plecy dyrektorów naszych szkół i samorządy lokalne a przy „mizerii finansowej” tych ostatnich budzi wątpliwości pomysł i sposób jego realizacji

Mam wrażenie, że już niewielu z nas pamięta lekcje z tablicą i kredą czy wychowanie fizyczne na korytarzu szkolnym. Niewielu pamięta mundurki szkolne z przyszywanym białym kołnierzykiem i tarczą na rękawie a problem ogólnego braku pieniędzy przyrównuje do zasadności obniżenie wieku szkolnego Europejczyka.

Grafika – źródło

Pin It on Pinterest

Share This